„Jeszcze książka nie zginęła?” – raport o polskim rynku książki

Jeszcze książka nie zginęła?
Jeszcze książka nie zginęła? – Raport o polskim rynku książki

Polski rynek książki ma się jak wiejskie kino w latach 70 i 80 – niby działa, ale tylko wtedy kiedy przyjeżdża kinobus. Z najnowszego raportu „Jeszcze książka nie zginęła?” przygotowanego na zlecenie Instytutu Książki przez Polską Sieć Ekonomii wynika, że większość uczestników rynku książki coraz bardziej przypomina maratończyków biegnących z lodówką na plecach. A lodówka to właśnie rynek, który robi się coraz bardziej oligopolowy, monopolizowany przez garstkę największych dystrybutorów. Wiadomo, że aby lodówka działała to trzeba byłoby ją jeszcze podłączyć do prądu😜

Z raportu dowiadujemy się, że polski rynek książki znajduje się w poważnym kryzysie strukturalnym – patologia to mało powiedziane. Jak twierdzi Instytut Książki, raport jest pierwszym tego typu opracowaniem uwzględniającym perspektywę ekonomiczną wszystkich podmiotów pola literackiego. Dla mnie najważniejsze było to jak odnajdują się w nim autorzy – pisarze i czytelnicy. Choć pogląd na wszystkich interesariuszy bardzo mnie ciekawił.

Pisarz w Polsce: hobbysta z przymusu

Raport nie owija w bawełnę – bycie pisarzem w Polsce to jak jeżdżenie Syrenką na torze F1. Mediana przychodów twórców literatury to jedyne 2500 zł brutto miesięcznie, co nie wystarcza nawet na skromne życie, a co dopiero na spokojne pisanie (minimalne wynagrodzenie 3545 zł brutto i średnia pensja 7155 zł brutto). Do tego dochodzą dziwaczne praktyki wydawnicze – tantiemy w okolicach 5% ceny okładkowej (10% dają tylko nieliczni), nieprzejrzyste raportowanie sprzedaży i honoraria wyliczane od cen hurtowych, zamiast od ceny okładkowej. Efekt? Wielu autorów traktuje pisanie jako poboczny projekt, a nie zawód. Jak podaje raport w Polsce około 3 tysiące osób to zawodowi twórcy lub twórczynie literatury (Ilczuk, Karpińska, 2024). Raport nazywa ich grupą zawodową szczególnie narażoną na prekarne warunki pracy. Wyznam szczerze, że nie wiedziałem co oznacza to określenie „prekarne”, a przecież często pada w raporcie w odniesieniu do autorów. Jak podaje SJP wyraz „prekarny” oznacza chwiejny, niepewny, tymczasowy, niezadowalający.

Z tłumaczami literatury jest jeszcze gorzej. Nie dość, że ich wynagrodzenia są skandalicznie niskie, to rzadko są zapraszani na wydarzenia promocyjne, mimo że ich praca ma kluczowe znaczenie dla jakości odbioru literatury zagranicznej w Polsce.

Interesariuszki i interesariusze rynku książki w Polsce i relacjemiędzy nimi
Interesariuszki i interesariusze rynku książki w Polsce i relacje między nimi

Samopublikowanie – droga wolności czy pułapka?

Choć raport wskazuje na konkretne rozwiązania, które mogłyby przywrócić „normalność” w branży książek, w raporcie nie ma wskazanego selfpublishingu. Dla mnie jest to o tyle ważny temat, że sam wydaję sobie książkę. A powiedzmy sobie szczerze – coraz więcej twórców wybiera samopublikowanie. Brzmi świetnie bo to oznacza pełną kontrolę nad procesem wydawniczym i sprzedażowym, większy procent zysku w kieszeni i brak wydawniczych pośredników. Ale i tu czai się pułapka, a jest nią dystrybucja. Raport wskazuje, że cztery największe firmy dystrybucyjne kontrolują 80% rynku, a dostęp do sieci sprzedaży bywa kosztowny i pełen dodatkowych opłat. Autorzy samopublikujący często zostają więc z książką w ręku i pytaniem: „I co teraz?”. Niestety w takich warunkach muszą liczyć na własne moce przerobowe, które trzeba zaangażować po to, żeby książkę wypromować i sprzedawać. Czas i pieniądze nie są jedynymi głównymi czynnikami, które trzeba brać pod uwagę. To również koszt utraconej korzyści w postaci kolejnej książki, która mogłaby w tym czasie powstać.

Wspomniane duże firmy zajmujące się dystrybucją książek, pobierają wysokie prowizje i wymagają dodatkowych opłat za promocję, co sprawia, że realne zyski z samopublikowania są niższe, niż się wydaje. W efekcie niezależni autorzy mają wybór: albo inwestować własny czas i pieniądze w reklamę albo liczyć na cud.

Ciężka dola dla wydawnictw

Z raportu wynika, że wydawnictwa – zwłaszcza te średnie i najmniejsze są w dramatycznej sytuacji – od nich zaczyna się zawyżanie cen żeby móc dawać gigantyczne rabaty dystrybutorom (nawet 50% ceny książki). Poza tym wydawnictwa często czekają 120-180 dni na płatności i płacą za dostęp do danych sprzedażowych swoich własnych książek.

To wszystko prowadzi do sytuacji, w której małe wydawnictwa nie mają jak konkurować z gigantami, a książki niezależnych autorów są spychane na margines. Polska literatura traci różnorodność, a czytelnicy dostają coraz bardziej ujednoliconą ofertę wydawniczą.

„Osoby tworzące literaturę funkcjonują w warunkach skrajnie prekarnych – mediana ich przychodów z pracy artystycznej wynosi zaledwie 2500 zł brutto miesięcznie.”

Jeszcze książka nie zginęła? – raport o polskim rynku książki

Czytelnicy i czytelniczki

Raport pokazuje, że chociaż poziom czytelnictwa w Polsce powoli rośnie, to wciąż daleko nam do narodów z literackim nawykiem. Tylko 43% osób przeczytało przynajmniej jedną książkę w roku, a intensywni czytelnicy, pochłaniający siedem lub więcej książek rocznie, stanowią zaledwie 8% społeczeństwa. Pod względem czytelnictwa w Polsce jesteśmy na przeciętnej pozycji. Badania potwierdzają, że kraje bogatsze i bardziej wysunięte na północ mają ten wskaźnik wyższy.

Poziom czytelnictwa w Polsce w 2022
Poziom czytelnictwa w Polsce na tle Europy w 2022

Co ciekawe, to nie cena książek jest główną barierą – częściej pada argument o braku czasu i zainteresowania. Kiedy już ktoś zdecyduje się na zakup, zazwyczaj szuka jak najlepszej oferty, nie kierując się lojalnością wobec konkretnej księgarni. Internetowe kanały sprzedaży, choć wygodne, mają swoje minusy – algorytmy promują głównie bestsellery, przez co rynek coraz bardziej się ujednolica.

Zmienia się także sposób, w jaki konsumujemy literaturę – audiobooki i e-booki rosną w siłę, konkurując z tradycyjną książką. Czytelnictwo musi walczyć o uwagę z innymi formami rozrywki, a malejąca liczba księgarń stacjonarnych na wsiach i w małych miastach dodatkowo ogranicza spontaniczny kontakt z literaturą. Wniosek? Czytelnictwo w Polsce żyje, ale bez mądrych strategii edukacyjnych i społecznych, pozostanie jako hobby dla nielicznych.

No dobra, ale co nam daje czytanie książek? Z wyższą skłonnością do czytania książek skorelowane są pozytywne nastroje społeczne, motywacja do zmian i poczucie sprawczości (Schiefele i inni, 2012; Madeja-Bień, 2022; Liu, 2024)

Jak to naprawić?

Raport sugeruje konkretne rozwiązania, które mogłyby poprawić sytuację na rynku książki. Są to:

  1. Ustawa o ochronie rynku książki, w tym:
    • jednolita cena okładkowa; (ujednolicenie cen książki przesuwa sferę konkurencji z ceny na jakość usługi).
    • obowiązek przekazywania danych rynkowych;
    • utworzenie funduszu stabilizacyjnego;
    • certyfikowane księgarnie kameralne jako instytucje kultury.
  2. Kodeks Dobrych Praktyk Rynku Książki.
  3. Pilne postępowanie wyjaśniające Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (skoro jest takie pilne to powinno być wykonane w pierwszej kolejności).
  4. NPRCz 3.0: reforma Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa – obecnie najbardziej korzystają z tego największe firmy dystrybucyjne, które „stać” na sprzedaż książek do bibliotek po najniższych cenach.
  5. Powołanie Spółdzielni Księgarskiej przez uczestników rynku – przed wojną i zaraz po wojnie spółdzielnie księgarskie były silnymi i liczącymi się tworami.

Wskazane rozwiązania wynikają z analizy rynków książki w krajach europejskich, literatury przedmiotu oraz badania z użyciem metod mieszanych. Każdy z tych punktów jest konkretnie omówiony. Niestety w raporcie zabrakło rozwiązania jakim jest selfpublishing – wydawnictw indywidualnych, w których to autor sam wydaje sobie książkę.

Podsumowanie: Jeszcze książka nie zginęła, ale pisarze mogą

Czy książka w Polsce zginie? Na pewno nie. Ale jeśli nic się nie zmieni, to bycie pisarzem stanie się luksusem, na który stać tylko nielicznych. Bez zmian regulacyjnych rynek będzie coraz bardziej oligopolowy, a ceny książek wciąż będą rosły, nie przekładając się na zarobki twórców. Polska literatura potrzebuje zmian – i to szybko. Bo inaczej zostaną nam tylko celebryckie autobiografie i poradniki o sukcesie pisane przez ludzi, którzy nigdy nie mieli problemów finansowych.

Możemy dalej biec z tą lodówką na plecach, ale nie dość że zniszczymy sobie zdrowie, to padniemy z głodu zanim dobiegniemy do mety. Co możemy już teraz zrobić jako autorzy, twórcy, czytelnicy, zamiast czekać na rozwiązania systemowe?

Jako twórcy powinniśmy budować społeczności, eksperymentować z nowymi modelami sprzedaży i koncentrując się na niezależnych kanałach dystrybucji. Im więcej opcji, tym większa szansa na dotarcie do czytelników bez wykrwawiania się na rabatach lub pozostania z zapasem niesprzedanych książek. Poza tym ważne żeby dobrze skalkulować koszty, zadbać o własny marketing i wykorzystać siłę niszowych społeczności – bo to one mogą uratować książkę przez zatonięciem w morzu bestsellerów.

Z kolei jako czytelnicy powinniśmy wspierać małe księgarnie, niezależne wydawnictwa i autorów – każda książka kupiona bezpośrednio, to cegiełka do wolności twórczej i różnorodności literatury z którą mamy do czynienia. Jeśli będziemy kupować tylko promowane w sieci hity, to za kilka lat wszyscy będziemy czytać to samo. A może oto chodzi, żeby być jak te owce w stadzie, które idą tam gdzie je zagnają.

Bieg trwa. Ale żeby dobiec do mety, trzeba biec mądrze – nie zawsze z lodówką na plecach.


Darmowy raport dostępny jest na stronie Instytutu Książki


facebook instagram pinterest twitter youtube linkedin tiktok twitch spotify website search menu close arrow-left-short arrow-right-short arrow-right-long arrow-right-up-long arrow-right-down-long arrow-left-long arrow-left-down-long arrow-left-up-long arrow-up-long arrow-down-long arrow-down-long2 check contrast letter shopping-cart2