Krótka historia okładki, czyli tam gdzie zaczyna i kończy się książka

Protoplasta okładki do książki „Tydzień Wiekuistej Szczęśliwości Anioła G”

Okładka książki to nie tylko papier, czy tektura. To ona przykuwa wzrok jako pierwsza. Jest jak furtka do ogrodu albo drzwi do domu. W dzisiejszych czasach, gdzie wszystko niemalże kupujemy wzrokiem, jest czymś więcej niż tylko zaproszeniem do czytania. Okładka daje nam sygnał żebyśmy chwycili książkę w ręce i obejrzeli z każdej strony. Pyta nas wprost: „Ciekawi Cię co jest w środku? Otwórz mnie i przekonaj się, że warto mnie przeczytać”.

Dlaczego drzewo?

Front okładki stanowi drzewo. Jest jej głównym elementem. Drzewo jest niedocenianym współtowarzyszem życia na naszej planecie. Stojące przez całe swoje istnienie w jednym miejscu – nigdzie nie ucieka, nie goni, jest zawsze tam gdzie wyrosło. Jest ciche, cierpliwe, obecne i niewidzialnie czujne. Gdyby nie wiatr, wyglądałoby na martwe, a jednak żyje, daje nam cień w upalne dni, spokój kiedy chcemy przy nim odpocząć, schronienie dla ptaków i owadów, piękno kiedy zmienia się wraz z porami roku, wreszcie energię i tlen który daje nam życie. Drzewa choć wyglądają jakby cały czas spały, to jednak reagują wszystkimi swoimi zmysłami, których mają prawie tyle samo co my (poza słuchem).

Drzewa były zawsze dla mnie czymś wyjątkowym. Od malucha spędzałem z nimi mnóstwo czasu. To wśród nich powstawały pierwsze dziecęce bazy, to po nich łaziło się i skakało. I wtedy kiedy moje relacje z nimi niemalże wygasły, zaczęły pojawiać się w moich snach. Były blisko mnie przez całe moje życie.

O drzewach jest sporo w mojej powieści. Są jednym z głównych bohaterów (zresztą jak cała przyroda). Nie rozwodzę się na ich temat (poza „Drzewem Życia” opisanym w Prologu). One po prostu są. Mam nadzieję, że ich obecność będzie dla Was odczuwalna. Drzewa towarzyszą nam przez cały czas opowieści. Od drzewa zaczyna się moja powieść – to właśnie drzewo jest przedmiotem okładki do mojej książki. Na drzewie, a raczej drewnie, moja powieść się też kończy (jeden z ostatnich rozdziałów).

Jest niczym to drzewo w Biblii: drzewo na początku (drzewo życia w Edenie), tak i na końcu (drzewo życia w Apokalipsie w Nowym Jeruzalem), drzewo przetrwania, które po ścięciu uratowało ludzkość przed zagładą (Arka Noego) i drzewo z którego wykonano krzyż będący końcem ale i początkiem (krzyż -„drzewo zbawienia”).

Prolog książki z grafiką drzewa

Protoplastą drzewa na froncie okładki jest drzewo, które nigdy nie pomyślałoby, że jego wizerunek będzie zdobić okładkę książki. Pomysł wykorzystania tego drzewa, narodził się dopiero w trakcie pisania książki.

Przód i tył okładki

Szkicowanie frontu okładki było dość proste. Od samego początku wiedziałem też, że przód książki musi stanowić integralną część z jej tyłem. Niezwykle ważny jest tutaj łącznik, czyli grzbiet. Z uwagi na to, że moja książka oprócz przedstawionej historii jest również skarbnicą pomysłów, narysowanie tyłu okładki również nie było trudne. Pojawiło się kilka koncepcji i to ta z książką, albo raczej książkami, ostatecznie wygrała.

Motywy okładki łączą się ze sobą nie tylko w sposób graficzny – przechodząc z jednego fragmentu okładki do drugiego – ale również symboliczny. Mamy tutaj do czynienia z żywiołami: wodą (jezioro, woda we wannie, która pochodzi z tegoż jeziora), ziemią (góry, dolina), powietrze (niebo, Bóg) i ogień (słońce, ogniste niebo zachodzącego słońca, piekło). O jednym też połączeniu frontu z tyłem warto tutaj wspomnieć, a jest nim – drzewo.

Wielkie i majestatyczne drzewo na froncie okładki jest odzwierciedleniem wszystkiego co dobrze nam się kojarzy. Książki przedstawione na tyle okładki, są wyrobem wyemancypowanym właśnie z drzewa po to, by w połączeniu z historią autora, poruszyć Twoją wyobraźnię, poszerzyć słownictwo, nieść wolność i poglądy, rozpowszechniając je na cały świat.

Proces twórczy nad okładką

Prace nad okładką trwały kilka tygodni. Niewątpliwie na początku wydawało mi się, że samo szkicowanie, obrysowywanie mazakiem i rysowanie kredkami jest najtrudniejszym zadaniem. Faktycznie był to długi i mozolny proces. Jednak najgorsze przyszło wtedy, kiedy firma zajmująca się projektem okładki, przekazała mi informację, że obrazki są za krótkie z każdej strony. Niestety okładki rysowałem pod docelowy format książki czyli 15 x 23 cm. Z uwagi na to, że okładka będzie tekturowa a nie papierowa, to potrzebne były dodatkowe milimetry, które powinna posiadać zeskanowana grafika, żeby „owinąć” tekturę najść na jej wewnętrzną stronę. Problem polegał na tym, że kartki na których rysowałem okładki, nie miały nawet milimetra wolnej przestrzeni na dorysowywanie. To wtedy właśnie rozpoczął się najgorszy z najgorszych elementów pracy nad oprawą książki.

Ręczne ich dorysowywanie i „doklejanie” za pomocą programów graficznych było zajęciem, które spędzało mi sen z powiek. Przyczyną tej maleńkiej porażki, która kosztowała zarówno mnie jak i firmę nadzorującą projekt okładki sporo stresu i niepotrzebnego czasu, była komunikacja. Gdyby od początku było wiadomo, jakie konkretnie wymiary powinna posiadać okładka, nie doszłoby do takich zgrzytów.

Jednak prostota tego założenia, jest tylko pozorna. Trudno było określić dokładne wymiary nie znając szerokości grzbietu, którą powinniśmy otrzymać na rozrysie okładki pochodzącym z drukarni. Niestety drukarnia nie była w stanie tego podać, zanim nie otrzymała ilości stron od firmy zajmującej się składem książki. Ten z kolei (skład) nie mógł być zrobiony, dopóki-dopóty nie nastąpiła redakcja i korekta książki. No i właściwie jedno wykluczało drugie, a posługiwanie się szacunkami, a nie dokładnymi liczbami nie wchodziło w grę. To nie Szalone Liczby, w których Dusia może blefować, a January mieć rację.

Wydzierankom mówię NIE

Zanim jednak doszło do dorysowywania okładki, projektant okładki próbował forsować wiele swoich pomysłów, jak chociażby wydzieranki zarówno na górze jak i na dole okładki oraz kopiowanie elementów z książki w Photoshopie. Pomysły te dolewały jedynie oliwy do ognia w naszych „wymiankach emailowych”. Moim zdaniem – choć rozwiązanie było z punktu widzenia technologicznego bardzo rozsądne (nie tylko dla projektanta okładki, ale i drukarni), okazało się dla mnie, jedynie tanią, szybką i bardzo nieestetyczną próbą zakończenia prac nad okładką. Dodatkowo projektant wymyślił sobie, że zamiast rysunku łączącego front i tył okładki, wstawi jednorodny kolor. To nie spotkało się z moim aplauzem.

„To moja pierwsza książka — może też ostatnia. Ma być spełnieniem marzeń, więc niech będzie dokładnie taka, jak ją sobie wyobraziłem.”

Autor

Zresztą podobny dylemat pojawiał się w przypadku pracy nad leyoutem. Oczywiście nie obyło się bez wielu kompromisów, ale myślę że podejmując takie a nie inne decyzje, książka nie straci w żadnym względzie na jakości.

Symbolika

Zarówno przód jak i tył okładki przepełniony jest symboliką. Znajdują się na niej elementy, które zauważy tylko uważny czytelnik: ukryte znaki, nawiązania do wydarzeń, miejsc czy postaci, określone kształty i kolory. Nie brakuje detali, które mówią o rzeczach bardzo istotnych – można powiedzieć, że ponadludzkich takich jak chociażby Niebo czy Piekło.

Niebo i Bóg

Niebo

Niebo, w którym Bóg jako DJ, sprawnie skreczuje płyty gramofonowe. Jeden mały ruch i może nas Oświecić swoją boską żarówką.

Piekło

Piekło zawsze było, jest i będzie. Czasami kiedy jest w nim za gorąco, trzeba trochę je przygasić, bo zbyt wielka temperatura może rozpuścić nie tylko wszystkie lodowce, ale i nawet lód w Twojej zamrażalce.

Końcowa wersja

Zarówno z przodu jak i z tyłu, okładka będzie się łączyć z wklejkami, które zachowały też ich styl. Moim skromnym zdaniem wyklejki są nawet od nich lepsze. Okładka jest już gotowa, pdf-y zostały rozbite na trzy warstwy: PRINT – cześć z drukowanym tłem, CUTTER – sam rozrys okładki (wg. opisu z drukarni) oraz UV warstwa z zaznaczonymi elementami (napisy), które będą potraktowane błyszczącym lakierem UV. Cała okładka będzie wykonana w piaskowym macie.

Okładka, choćby najładniejsza, wiosny nie czyni – książką jeszcze nie jest. Ale jeśli przyciągnie Twój wzrok, zatrzyma na chwilę i wywoła choć odrobinę uśmiechu, to już można mówić o przedwiośniu.
A dalej… dalej mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Ta obwoluta swoją magiczną mocą przyciągnie Cię do siebie i wygodnie ułoży się w Twoich dłoniach, by na długo cieszyć Cię tekstem, który przyniesie radość i ciepło – do którego będziesz chciał(a) wracać.

I wtedy przyjdzie wiosna – i rozpromieni Cię wewnętrznie. 🌿📖🤗


facebook instagram pinterest twitter youtube linkedin tiktok twitch spotify website search menu close arrow-left-short arrow-right-short arrow-right-long arrow-right-up-long arrow-right-down-long arrow-left-long arrow-left-down-long arrow-left-up-long arrow-up-long arrow-down-long arrow-down-long2 check contrast letter shopping-cart2