
W dzisiejszym poście opowiem o samym procesie pisania książki 📗Tydzień Wiekuistej Szczęśliwości Anioła G📗 – o aspekcie technicznym. Wielu z Was być może nigdy nie napisze książki, ale jak mówi przysłowie: „nigdy nie mów nigdy😇”. Osobiście twierdziłem zawsze, że nigdy nie będę pracował w restauracji, callcenter i firmie produkcyjnej i jak się później okazywało, pracowałem w każdym z tych miejsc.
Mam nadzieję, że tym z Was, którzy sięgną po laptopa czy pióro i zaczną jednak pisać, przyda się to co tutaj przeczytają. W moim odczuciu pisanie prac licencjackich, magisterskich, doktorskich, kursów czy szkoleń, wszelakich limeryków i erotyków, nie różni się zbytnio od tego związanego z pisaniem książki. Wszystkie są procesem twórczym, z którego na pewno powstanie dzieło przez duże „O”.
Codzienne cele
W ostatnim poście „Jak w ciągu roku napisałem powieść” wspomniałem o rutynie porannego wstawania, które przyczyniło się do zakończenia ksiażki już w grudniu 2024. Kluczem do „jej napisania w ciągu jednego roku”, nie był na pewno klucz dzikich gęsi czy klucz francuski. To codzienny i identyczny scenariusz realizacji wyznaczonego planu. Przyświecały mi tak naprawdę 2 cele. Pierwszy był dla mnie dość istotny od samego początku i właściwie nigdy nie przestawałem go monitorować i kontrolować. To czas pisania netto⏱️
Moim codziennym czasem przeznaczonym na pisanie powieści było minimum 5 godzin. Mierzyłem to za pomocą zewnętrznego narzędzia internetowego (w przyszłości narzędziom w pisaniu powieści, poświęcę osobny post). Czas spędzony z najbliższymi, posiłki, toaletę, ćwiczenia, czasami spacery, nie był wliczany do całości. Wtedy zatrzymywałem zegar i uruchamiałem go ponownie, kiedy wracałem do pisania.
Często mijało 10 – 12 godzin, a ja wciaż grzebałem się między trzecią, a czwartą godziną pisania. Można byłoby pokusić się o stwierdzenie, że dłubałem wtedy w nosie, a ja na to, że odczep no sie. To właśnie wtedy przydawało się wcześniejsze wstawanie. Dzięki temu zwyczajnie mogłem zrobić więcej.
Do końca wakacji, miałem dodatkowe zobowiązania wynikające z mojej profesji i tak naprawdę wygospodarowanie czasu na pisanie było niezwykle trudne. Nie było ono wtedy, moim głównym zajęciem. Przerywanie co chwila pisanie lub robienie kilku rzeczy na raz, nie wchodziło w grę. Jest to bowiem najbardziej nieproduktywna rzeczą jaką można robić – zwykła strata czasu.
Czym dalej w las, tym ciemniej, ale i tym ważniejszy od czasu netto był postęp prac przy pisaniu ksiązki. Pojawił się nowy cel: określona liczba słówek napisanych każdego dnia. Codziennie zapisywałem i bardzo dokładnie monitorowałem ilość zapisanych wyrazów – jakby od tego miało zależeć powodzenie mojego projektu. Systematyczna weryfikacja tego czynnika, od samego początku miała dla mnie bardzo duże znaczenie.
Na koniec dnia, skrzętnie zapisywałem w tabeli ilość napisanych wyrazów i spoglądałem na wykres, który napawał mnie coraz to większym optymizmem (albo też strachem).
Moje początki ze słówkami, nie były za ciekawe. Byłem szczęściarzem jeśli zapisałem 200-300 wyrazów (dialogi i wynaturzenia bohaterów też się tu liczyły). Były dni, kiedy weryfikacja tekstów, choć później starałem się to robić na bieżąco, „zjadała” coraz więcej moich słówek – choć od początku, do pisania przykładałem się dość solidnie, żeby nie wykreślać całych rozdziałów.
Rezultaty z miesiąca na miesiąc były coraz lepsze. Samo pisanie sprawiało mi coraz więcej radości i po kilku pierwszych miesiącach mogłem stwierdzić z pełnym przekonaniem, że jest to dla mnie idealne, pełnoetatowe zajęcie. Pisanie bardzo mnie 🌪️wkręciło i kręciło🌪️. Ilekroć powstawało coś ciekawego, wyobrażałem sobie twarze moich znajomych i ich reakcje na niektóre fragmenty. Nawet teraz kiedy piszę te słowa, nie jest inaczej. Lubię obrać sobie jednego konkretnego odbiorcę i mieć go na oku 👀, żeby móc sprawdzać jego wirtualną reakcję. Zobaczymy jak będzie w rzeczywistości 😜
1000 słówek dziennie
Na pewnym etapie pisania stwierdziłem, że aby przyspieszyć cały proces, muszę zbliżyć się do 1000 słówek i to nie na minutę. 1000 słówek dziennie wystarczy. Ważne było żeby utrzymać ten cel najdłużej jak się da. Z miesiąca na miesiąc moje wyniki były coraz lepsze i ostatecznie udało mi się osiągnąć ten cel w listopadzie. Pisanie 1200 – 1600 słów dziennie, nie stanowiło już dla mnie tak wielkiego wyzwania. Nie jest to wynik Remigiusza Mroza🥶, ale powiedzmy sobie szczerze, że trochę mi do niego brakuje.
miesiąc | ilość słówek | słówko na dzień |
---|---|---|
styczeń | 500 | 16 |
luty | 3785 | 131 |
marzec | 5435 | 175 |
kwiecień | 8042 | 268 |
maj | 10423 | 336 |
czerwiec | 12404 | 413 |
lipiec | 20523 | 662 |
sierpień | 17688 | 571 |
wrzesień | 10832 | 361 |
październik | 30594 | 987 |
listopad | 33715 | 1 124 |
grudzień | 17281 | 557 |
Dość dobre lato wynikało z przeznaczenia na pisanie wszystkich moich wolnych dni i urlopów – zresztą do dnia dzisiejszego nadal walczę z czasem, a dni wolne od pracy należą do rzadkości.
Ile stron zostało do końca
Na początku października określiłem sobie dokładne cele w postaci ilości stron jakie muszę popełnić, żeby wyrobić się z pisaniem. `Na to i wewnętrzną korektę, mam czas do końca tego miesiąca. Moje cele kształtowały się następująco:
miesiąc | plan | wykonanie |
---|---|---|
październik | 70 | 100 |
listopad | 110 | 110 |
grudzień | 110 | 61 – zakończenie pisania |
Garść statystyk
Uwielbiam analizować dane, które mimowolnie pojawiają się z mojego systemu nadzorującego proces pisarski w którym jestem sobie batem i katem.
Wynik tygodnia: poza słówkami w ujęciu dziennym, weryfikowałem również najlepsze wyniki tygodnia. Najwięcej bo aż 10.471 słówek napisałem od 28.10 do 03.11.2024. Zaraz po nim, miałem kolejny dobry tydzień, w którym osiągnąłem drugie miejsce (8.902). A po tym był tydzień z czwartym i kolejny z trzecim rezultatem. To była moja najlepsza passa, trwająca grubo ponad miesiąc.
Średnia dzienna liczba słówek od 01.01.2024 do 18.12.2024 wyniosła 533.
Maksymalna dzienna ilość słówek to 2.647 (29.10.2024),
Najbardziej produktywny czas w ciągu dnia: od 5 rano do 12 po południu.
Najbardziej produktywny dzień tygodnia: wtorek.
Najbardziej produktywny miesiąc: październik 2024.